Zauważyłem to pierwszy.
Kiedy szliśmy przez pustynię, słońce było już wysoko, a nasze cienie — jakby leniwe.
Każdy krok zostawał za nami z opóźnieniem, jakby światło nie mogło się zdecydować, czy warto nas jeszcze naśladować.
Rajesh powiedział, że to „test percepcji”.
Deepak stwierdził, że to efekt uboczny dymu z dnia poprzedniego.
Ja milczałem, bo coś w tej ciszy zaczęło brzmieć jak ostrzeżenie.
Po chwili nasze cienie przestały być same.
Z piasku wysunęły się nowe — pięć dodatkowych, smukłych, o ruchach jak płomień w wietrze.
A potem szósty, mniejszy, który machnął ogonem.
Deepak westchnął.
– To pies, prawda?
Rajesh skinął głową, spokojnie, jakby właśnie spotkał starego znajomego z innego wcielenia.
– To pamięć, która wróciła w formie cienia – powiedział.
Szliśmy dalej. Cienie za nami, jak orszak, który nie wie, gdzie idzie.
Wtedy zobaczyliśmy kamper, stojący samotnie przy suchym drzewie.
Przed nim siedziała kobieta. Włosy miała jak kurz, oczy jak dwie plamy światła, które dawno zapomniały, co to dzień.
Mieszała coś w garnku i śpiewała melodię, której nie rozpoznawałem, ale Rajesh zaczął się jej mimowolnie kołysać.
– Siadajcie – powiedziała. – Khichdi już prawie gotowe.
Zanim zdążyliśmy zaprotestować, podała nam metalowe miski.
Jedliśmy w milczeniu.
Smak był dziwny — jakby każdy kęs pamiętał inny sen.
Kobieta wskazała na spokojnie leżącego obok kojota.
– To mój mąż – powiedziała z uśmiechem. – W końcu odnalazł swoją naturę.
Deepak prawie się zakrztusił.
– To... to pan się zmienił w kojota?
– Nie – odparła spokojnie. – Po prostu przestał udawać człowieka.
Rajesh spojrzał na nią długo, a potem na nas.
W jego oczach było coś między współczuciem a zachwytem.
I powiedział cicho:
„Kiedy cień zmienia kształt, to nie on odchodzi —
tylko światło wraca do źródła.”
Kobieta skinęła głową. Kojot podniósł się, przeciągnął i odszedł w stronę zachodzącego słońca.
Nasze cienie ruszyły za nim — wszystkie, także ten piesi.
Zostaliśmy bez nich, lżejsi o coś, czego nie potrafiłem nazwać.
Wieczorem Rajesh rozpalił małe ognisko.
Cienie już nie wróciły.
Patrzyliśmy w płomień, jakby tam właśnie szukały nowego miejsca.
A ja zapisałem:
„Niektóre rzeczy muszą odejść, zanim światło nauczy się, gdzie naprawdę padać.”
— Arun
Their shadows began to lag behind — until five new ones appeared, and a sixth shaped like a dog.
They met a woman in the desert who said her husband had become a coyote.
Rajesh whispered:
“When a shadow changes shape, it isn’t leaving —
the light is returning to its source.”
At sunset, the coyote and the shadows left together.
The night felt lighter.
