piątek, 17 października 2025

🌵 Dzień 3 – Anioł w mundurze

Słońce wstało wcześniej niż my. Może dlatego wyglądało na zadowolone z siebie.

Rajesh modlił się na kolanach, Deepak poił swojego kaktusa ostatnimi kroplami wody, a ja próbowałem wmówić żołądkowi, że powietrze to też jedzenie.


Z oddali dobiegł dźwięk silnika. Rajesh od razu wstał.

– Shiva przysyła posłańca – oznajmił z tą swoją pewnością, która zawsze kończy się problemem.

Deepak się uśmiechnął. – Brzmi jak anioł na motorze.


Po chwili zatrzymał się przed nami policjant. Meksykański, z wąsem dłuższym niż jego cierpliwość.

Otworzył drzwi, wysiadł i zmierzył nas spojrzeniem, które mówiło: „Nie mam pojęcia, co widzę, ale nie podoba mi się to.”


– ¿Qué están haciendo aquí? – zapytał.


Rajesh uniósł ręce jak podczas nabożeństwa.

– Meditamos para Shiva.

Policjant zmarszczył brwi.

Deepak wyciągnął w jego stronę kaktusa. – To dar przyjaźni.

Ja próbowałem ratować sytuację po angielsku:

– We are not dangerous. Just… spiritual.


Policjant spojrzał na nas, potem na Pedro Peyotla, potem znowu na nas.

Westchnął, wyjął z samochodu butelkę wody i rzucił ją w naszą stronę.

– No se mueran en mi zona, por favor.

Nie umierajcie na moim terenie, proszę.


Odjechał powoli, zostawiając za sobą kurz, echo silnika i coś, co Rajesh od razu nazwał „aurą błogosławieństwa”.

Deepak pomachał mu z wdzięcznością, trzymając kaktusa jak relikwię.


Rajesh powiedział wtedy cicho:

„Shiva objawia się nawet w tych, którzy nas nie rozumieją. Każde spotkanie jest odbiciem boskiej gry.”


Ja zapisałem w notatniku:

„Anioł w mundurze dał nam wodę. Shiva ma naprawdę dziwne poczucie humoru.”


— Arun


---


Day three in the desert. A Mexican police officer found us. Rajesh called him an angel, Deepak offered him a cactus, and I just tried to explain we weren’t dangerous. He gave us water and told us not to die on his territory. Rajesh said every meeting is part of Shiva’s divine play.


---



 „Nie każdy anioł ma skrzydła. Niektórzy mają mandatnik i radio.” – Rajesh




🌵 Dzień 2 – Słońce, które śmieje się z ludzi

Ranek przyszedł bez ostrzeżenia.


Niebo wyglądało jak rozgrzana patelnia, a my jak trzy niedosmażone placki na jej środku. Rajesh medytował, Deepak rozmawiał ze swoim kaktusem, a ja próbowałem przypomnieć sobie, dlaczego wciąż z nimi jestem.


Rajesh twierdził, że Shiva przemówił do niego w nocy przez dźwięk wiatru.

Deepak twierdził, że to kojot.

Ja twierdziłem, że to przeciąg.


Zaczęliśmy iść w stronę horyzontu, bo Rajesh powiedział, że „Shiva pokazał mu drogę w snach”.

Po godzinie okazało się, że idziemy w kółko.

Rajesh się nie przejął. „Koło symbolizuje cykl życia” – stwierdził.

Deepak powiedział, że to cudownie, bo znowu zobaczymy automat z colą.


Nie zobaczyliśmy.

Zobaczyliśmy za to coś innego – namiot z napisem Agua Fría – 2 pesos.

Rajesh zatrzymał się i powiedział, że to pewnie miraż. Deepak zapytał, czy miraże mają cenniki.


Starczyło nam tylko, żeby kupić po jednej butelce.

Rajesh wylał swoją wodę na piasek, mówiąc: „To ofiara za to, że woda przyszła.”

Deepak nalał swoją Pedro Peyotlowi. „On też ma prawo się napić” – powiedział.

Została nam więc tylko jedna butelka.


Rajesh spojrzał w niebo i dodał spokojnie:

„Kiedy oddajesz wodę, Shiva daje ci pragnienie – żebyś przypomniał sobie, czym naprawdę jest życie.”


Wieczorem Rajesh powiedział, że Shiva milczy, ale w jego ciszy jest plan.

Ja pomyślałem, że w mojej ciszy jest odwodnienie.


— Arun


---


Day two in the desert. Rajesh said Shiva spoke through the wind, Deepak said it was a coyote, and I said it was nonsense. We found water, had just enough money for one bottle each, made offerings, and lost more sanity. The desert is patient. We are not.


---



 „Koło symbolizuje cykl życia. Dlatego kręcimy się w kółko.” – Rajesh




🌵 Dzień 25 – Miasteczko, które mówiło ciszą

Dojechaliśmy samochodem do pierwszego miasteczka od tygodni. Wyglądało normalnie: domy, ludzie, kurz. Ale nikt nie mówił ani słowa. Sklepika...