niedziela, 19 października 2025

🌵 Dzień 8 – Głos Dziadka Ognia

Poranek pachniał dymem, choć nikt niczego nie palił.

Rajesh powiedział, że Shiva „zostawił zapach ognia, żebyśmy pamiętali, co płonie w nas”.
Deepak uznał, że to raczej kuchnia sąsiadki.

Kiedy słońce zaczęło przechylać się nad wioską, pojawił się szaman.
Przyszedł bez dźwięku, jakby wiatr sam go niósł.
Miał twarz poprzecinaną liniami, które wyglądały jak mapy miejsc, w których modlitwa spotkała się z ogniem.

Powiedział:

– Jesteście tutaj w idealnym czasie.
Wczorajszej nocy przemówił Tatewari, Dziadek Ogień.
Wybieramy się na łowy na jelenia. Musicie iść z nami.

Rajesh wstał natychmiast, jak uczeń na wezwanie mistrza.
Deepak zapytał, czy to zaproszenie, czy rozkaz.
Szaman się uśmiechnął.

– Dla ognia nie ma różnicy.


Wyruszyliśmy, zanim słońce zdążyło nas policzyć.
Piasek skrzypiał jak stara modlitwa, a powietrze było tak suche, że każde słowo kruszyło się na końcu języka.
Szliśmy długo, w milczeniu, które miało kształt kręgu.

Rajesh szeptał mantrę, Deepak gwizdał, a ja próbowałem zrozumieć, czemu nikt nie ma łuku ani strzał.

W końcu szaman się zatrzymał i wskazał przed siebie.
Na wzgórzu stał jeleń – nieruchomy, spokojny, jakby sam czekał na to spotkanie.
Nie było żadnego napięcia, żadnego strachu.
Tylko to jedno spojrzenie między nami a nim.

Szaman powiedział cicho:

– Tatewari nie chce, żebyście coś zabili.
Chce, żebyście pamiętali, jak wygląda życie, zanim je zjecie.

Rajesh zamknął oczy i dodał:

– Ogień nie potrzebuje ofiar. Potrzebuje świadków.
Bo tylko ten, kto patrzy, naprawdę podtrzymuje płomień.

Ja zapisałem:

„Nie zawsze trzeba coś złapać, żeby to zrozumieć.
Czasem wystarczy pozwolić, żeby to spojrzało na ciebie.”


Kiedy wracaliśmy, słońce paliło już jak nowe objawienie.
Szaman zniknął po drodze – jakby jego zadaniem było tylko przypomnieć ogień, który nas wszystkich nosi.

Rajesh powiedział:

– Ogień to nie światło. To pamięć, która chce się uczyć płonąć od nowa.

A Deepak spojrzał na mnie i dodał:

– To znaczy, że jutro będzie znów gorąco?

— Arun


 

A shaman came and said:

“You arrived at the perfect time.
Last night Tatewari, Grandfather Fire, spoke.
We go to hunt the deer. You must come.”

They walked without weapons.
On a hill stood a calm, waiting deer.
The shaman said:

“Fire doesn’t want death. It wants remembrance.”

Rajesh whispered:

“Fire needs no sacrifice. It needs witnesses.
Only those who look keep the flame alive.”

And Deepak, practical as ever, asked if that meant tomorrow would be hot.





🌵 Dzień 7 – Poranek, który nie chciał się obudzić

Niebo wyglądało, jakby zapomniało o swojej pracy.

Żadnego blasku, tylko delikatna poświata, która nie wiedziała, czy chce być nocą, czy dniem.

Rajesh siedział na progu chaty, wpatrzony w horyzont.
Deepak podlewał Pedro Peyotla, choć ziemia i tak była sucha.
Ja zapisałem w notesie, że nawet słońce czasem potrzebuje drzemki.

Rajesh powiedział, że Shiva „zatrzymał chwilę, żebyśmy ją zobaczyli.”
A ja pomyślałem, że chwile są jak psy ze schroniska — wszystkie chcą, żeby ktoś je zauważył.

Deepak odparł, że jeśli to prawda, to wolałby, żeby Shiva zatrzymał też poranną kawę.

Zegarek nie działał, cienie nie ruszały się, a wioska była jak sen, który jeszcze nie zdecydował, czy warto się z niego budzić.
Wszyscy milczeliśmy — pierwszy raz nie z powodu zmęczenia, tylko dlatego, że nie było już nic do dodania.

Rajesh w końcu powiedział:

– Zanim ruszysz dalej, musisz nauczyć się być tam, gdzie jesteś.

Nie odpowiedziałem.
Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu naprawdę byłem.
I może Shiva nie zatrzymał czasu. Może tylko dał nam chwilę, żebyśmy przestali go gonić.

Wieczorem słońce w końcu wstało, powoli, jakby przepraszało.
Deepak westchnął:

– Myślałem, że już po wszystkim.

A Rajesh tylko się uśmiechnął i powiedział:

– To nie słońce się spóźniło. To my byliśmy za wcześnie.

Arun



The sky forgot to turn on the light.
Rajesh said Shiva stopped the moment “so we could finally see it.”
And I thought — moments are like dogs from a shelter. They just want someone to notice them.

Deepak wanted coffee instead of wisdom.
Time froze.
Rajesh whispered:

“Before you go further, learn to be where you are.”

Maybe Shiva didn’t stop time.
Maybe he just let us stop chasing it.

When the sun finally rose, Rajesh smiled:

“It wasn’t late. We were too early.”



 

🌵 Dzień 25 – Miasteczko, które mówiło ciszą

Dojechaliśmy samochodem do pierwszego miasteczka od tygodni. Wyglądało normalnie: domy, ludzie, kurz. Ale nikt nie mówił ani słowa. Sklepika...