Trzej Hindusi, którzy uwierzyli, że Shiva wysłał im znak… i wylądowali w Meksyku.
Każdy z nich inny, ale razem tworzą świętą mieszankę wiary, absurdu i pustynnego uporu.
---
Rajesh – ten, który słyszy Shiwę nawet w radiu
Samozwańczy guru, były ogrodnik, który zbyt dosłownie potraktował słowo zielony.
Twierdzi, że Bóg przemawia do niego przez fale FM, reklamy tanich lotów i trzask otwieranej puszki coli.
Charyzmatyczny, nieobliczalny i święcie przekonany, że prowadzi ich w stronę oświecenia.
Czasem mówi rzeczy, które brzmią jak prawda.
Czasem wygląda, jakby zgubił ją po drodze — razem z biletem powrotnym i doniczką.
---
Arun – ten, który wszystko notuje
Inżynier z przeszłością i sceptyk z natury.
Nie wierzy w znaki, ale wciąż za nimi idzie, żeby udowodnić, że to przypadek.
Prowadzi dziennik ich podróży i stara się tłumaczyć cuda logiką – z różnym skutkiem.
To on próbuje zachować zdrowy rozsądek, gdy Rajesh zaczyna medytować do automatu z colą.
---
Deepak – ten, który ufa każdemu kaktusowi
Były kierowca tuk-tuka, który miał tylko zawieźć ich na lotnisko… i jakoś poleciał razem z nimi.
Dobry, naiwny, wiecznie zachwycony.
W Meksyku odnalazł nową pasję – rozmowy z roślinami.
Pierwszego kaktusa nazwał Pedro Peyotl i od tej pory traktuje go jak brata duchowego.
---
Świat przedstawiony
Ich historia toczy się na pustyni Sonory – miejscu, gdzie słońce wypala złudzenia, a każdy cień może okazać się znakiem od bogów.
To tu miesza się duchowość z absurdem, rytuał z upałem, a cisza z echem mantry.
Czasem mają wizje, czasem tylko udar słoneczny — ale kto potrafi odróżnić jedno od drugiego?
Sonora to ich klasztor, laboratorium i scena.
Wszystko, co dzieje się w tej przestrzeni, to test wiary – a może po prostu test wytrzymałości człowieka wobec samego siebie.
---

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz