poniedziałek, 24 listopada 2025

🌵 Dzień 19 – Auto, które wybrało kaktusa

Słońce leżało na drodze jak rozlana rtęć.

Szliśmy w milczeniu, każdy z własnym bólem stóp i własnym Bogiem w głowie.


Wtedy pojawił się dźwięk — metaliczny, szybki, jakby sam świat dostał przyspieszenia.

Zza wzgórza wypadło auto.

Nie zwolniło.

Po prostu wbiło się w kaktusa.


Silnik zgasł.

Wiatr też.


Rajesh złożył dłonie jak do modlitwy.

– Nawet maszyny wracają do natury.


Deepak podszedł pierwszy.

W środku siedział mężczyzna. Martwy, ale spokojny — jakby dotarł na miejsce, którego szukał.


– I co teraz? – zapytałem.

– Zrobimy to, co każda dusza powinna zrobić – odparł Rajesh. – Dokończymy jego podróż.


Postanowiliśmy więc po prostu jechać dalej — razem z nim.


Rajesh posadził go z przodu, zapiął pas.

– Niech Shiva prowadzi przez jego dłonie – powiedział poważnie.


Deepak włączył silnik.

Auto ruszyło.

Z głośników poleciała stara ranchera, jak soundtrack do życia, które już się skończyło.


Na tylnym siedzeniu znaleźliśmy list.

Jedno zdanie:


 „Nie bój się, kiedy droga staje się cicha. To tylko znaczy, że zrozumiała, dokąd idzie.”




Nikt nie mówił nic przez resztę dnia.

Z tyłu, za nami, kaktus wciąż stał — dumny, zielony, jak pomnik dla wszystkich, którzy zapomnieli, że ziemia też ma poczucie humoru.


A ja zapisałem:


 „Czasem śmierć tylko zmienia kierowcę.”




— Arun



---


A car appeared out of nowhere and hit a giant cactus.

The driver was dead — but peaceful. They found a strange note inside:


Rajesh whispered: “Not every collision is an ending. Sometimes Shiva just stops you to show where you really stand.”

They drove the car onward — toward whatever waited next.

---




← Powrót do spisu treści 🌵📜

🌵 Dzień 25 – Miasteczko, które mówiło ciszą

Dojechaliśmy samochodem do pierwszego miasteczka od tygodni. Wyglądało normalnie: domy, ludzie, kurz. Ale nikt nie mówił ani słowa. Sklepika...