niedziela, 19 października 2025

🌵 Dzień 7 – Poranek, który nie chciał się obudzić

Niebo wyglądało, jakby zapomniało o swojej pracy.

Żadnego blasku, tylko delikatna poświata, która nie wiedziała, czy chce być nocą, czy dniem.

Rajesh siedział na progu chaty, wpatrzony w horyzont.
Deepak podlewał Pedro Peyotla, choć ziemia i tak była sucha.
Ja zapisałem w notesie, że nawet słońce czasem potrzebuje drzemki.

Rajesh powiedział, że Shiva „zatrzymał chwilę, żebyśmy ją zobaczyli.”
A ja pomyślałem, że chwile są jak psy ze schroniska — wszystkie chcą, żeby ktoś je zauważył.

Deepak odparł, że jeśli to prawda, to wolałby, żeby Shiva zatrzymał też poranną kawę.

Zegarek nie działał, cienie nie ruszały się, a wioska była jak sen, który jeszcze nie zdecydował, czy warto się z niego budzić.
Wszyscy milczeliśmy — pierwszy raz nie z powodu zmęczenia, tylko dlatego, że nie było już nic do dodania.

Rajesh w końcu powiedział:

– Zanim ruszysz dalej, musisz nauczyć się być tam, gdzie jesteś.

Nie odpowiedziałem.
Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu naprawdę byłem.
I może Shiva nie zatrzymał czasu. Może tylko dał nam chwilę, żebyśmy przestali go gonić.

Wieczorem słońce w końcu wstało, powoli, jakby przepraszało.
Deepak westchnął:

– Myślałem, że już po wszystkim.

A Rajesh tylko się uśmiechnął i powiedział:

– To nie słońce się spóźniło. To my byliśmy za wcześnie.

Arun



The sky forgot to turn on the light.
Rajesh said Shiva stopped the moment “so we could finally see it.”
And I thought — moments are like dogs from a shelter. They just want someone to notice them.

Deepak wanted coffee instead of wisdom.
Time froze.
Rajesh whispered:

“Before you go further, learn to be where you are.”

Maybe Shiva didn’t stop time.
Maybe he just let us stop chasing it.

When the sun finally rose, Rajesh smiled:

“It wasn’t late. We were too early.”



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

🌵 Dzień 25 – Miasteczko, które mówiło ciszą

Dojechaliśmy samochodem do pierwszego miasteczka od tygodni. Wyglądało normalnie: domy, ludzie, kurz. Ale nikt nie mówił ani słowa. Sklepika...