Niebo wyglądało, jakby zapomniało o swojej pracy.
Żadnego blasku, tylko delikatna poświata, która nie wiedziała, czy chce być nocą, czy dniem.
Rajesh siedział na progu chaty, wpatrzony w horyzont.
Deepak podlewał Pedro Peyotla, choć ziemia i tak była sucha.
Ja zapisałem w notesie, że nawet słońce czasem potrzebuje drzemki.
Rajesh powiedział, że Shiva „zatrzymał chwilę, żebyśmy ją zobaczyli.”
A ja pomyślałem, że chwile są jak psy ze schroniska — wszystkie chcą, żeby ktoś je zauważył.
Deepak odparł, że jeśli to prawda, to wolałby, żeby Shiva zatrzymał też poranną kawę.
Zegarek nie działał, cienie nie ruszały się, a wioska była jak sen, który jeszcze nie zdecydował, czy warto się z niego budzić.
Wszyscy milczeliśmy — pierwszy raz nie z powodu zmęczenia, tylko dlatego, że nie było już nic do dodania.
Rajesh w końcu powiedział:
– Zanim ruszysz dalej, musisz nauczyć się być tam, gdzie jesteś.
Nie odpowiedziałem.
Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu naprawdę byłem.
I może Shiva nie zatrzymał czasu. Może tylko dał nam chwilę, żebyśmy przestali go gonić.
Wieczorem słońce w końcu wstało, powoli, jakby przepraszało.
Deepak westchnął:
– Myślałem, że już po wszystkim.
A Rajesh tylko się uśmiechnął i powiedział:
– To nie słońce się spóźniło. To my byliśmy za wcześnie.
— Arun
The sky forgot to turn on the light.
Rajesh said Shiva stopped the moment “so we could finally see it.”
And I thought — moments are like dogs from a shelter. They just want someone to notice them.
Deepak wanted coffee instead of wisdom.
Time froze.
Rajesh whispered:
“Before you go further, learn to be where you are.”
Maybe Shiva didn’t stop time.
Maybe he just let us stop chasing it.
When the sun finally rose, Rajesh smiled:
“It wasn’t late. We were too early.”

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz