piątek, 5 grudnia 2025

🌵 Dzień 22 – Głos, który wrócił

Ogień tlił się słabo, jakby zapominał, po co płonie.

Rajesh siedział najbliżej, dłonią nad płomieniem, jak ktoś, kto słucha własnego cienia.

Nie mówił długo, aż w końcu zaczął szeptać mantrę.


Dźwięk był miękki, rozciągnięty — prawie jak oddech wiatru.

Z każdym słowem noc robiła się jaśniejsza, choć ogień nie zwiększył blasku.

Pustynia szeptała w oddali, jakby powtarzała jego słowa po swojemu.


Z ciemności wysunęła się postać.

Nie była ani obca, ani bliska, po prostu stała — jak wspomnienie, które wróciło, ale nie pamięta dlaczego.

Rajesh powtarzał mantrę głośniej, sylaba po sylabie, jakby coś przekazywał.

Nie dźwięk, lecz pamięć.


Postać skinęła głową, a potem wszystko ucichło.

Wiatr przeszedł przez pustynię, unosząc popiół i kilka niedokończonych słów.

Rano Rajesh tylko powiedział:


 „Mantra wraca, kiedy ktoś jest gotów ją przyjąć.”


Nie dopytywałem, komu ją przekazał.

Może bratu, którego nie widział od lat.

A może temu, który w nim samym wciąż czekał na przebudzenie.


 „Nie wszystko, co przekazujesz, ma odbiorcę.

Czasem samo przekazanie wystarczy.”


— Arun


---


By the fading fire, Rajesh chants softly.

The desert repeats his words in its own language.

A figure appears — not dream, not memory.

At dawn, only wind remains, carrying a mantra meant for whoever was ready to hear.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

🌵 Dzień 25 – Miasteczko, które mówiło ciszą

Dojechaliśmy samochodem do pierwszego miasteczka od tygodni. Wyglądało normalnie: domy, ludzie, kurz. Ale nikt nie mówił ani słowa. Sklepika...