Dotarliśmy do wioski, której nikt już nie szukał.
Domy wyglądały jakby pamiętały czasy, gdy wiatr miał jeszcze coś do powiedzenia.
Rajesh ogłosił, że to miejsce „Shiva wybrał na nasz odpoczynek”.
Deepak dodał, że wygląda bardziej jak miejsce, które Shiva porzucił po godzinach pracy.
Na placu siedziała kobieta w sombrero.
Spytałem o wodę.
Spojrzała na mnie tak, jakby pytałem o legendę.
– Tu nie ma wody – powiedziała. – Jest tylko pogłos po niej.
Rajesh uśmiechnął się.
– Pogłos też jest darem. Czasem to wszystko, co zostaje po bogach.
Dzieci otoczyły Deepaka, bo zauważyły jego kaktusa.
Krzyczały „¡cactus santo!” i przyniosły swoje doniczki, żeby „poznały jego rodzinę”.
Pedro Peyotl po raz pierwszy wyglądał, jakby czuł się częścią społeczeństwa.
Wieczorem zaproszono nas do ogniska.
Mieszkańcy prosili, żebyśmy „przywołali deszcz”.
Rajesh zamknął oczy, wstał i podniósł ręce do nieba.
Wszyscy zamilkli.
Powietrze pachniało kurzem i niewiarą.
Po minucie ciszy spadła jedna kropla.
Tylko jedna.
Wpadła w popiół i zniknęła.
Ludzie zaczęli szeptać.
Deepak krzyknął:
– Shiva ma Wi-Fi nawet tu!
Rajesh otworzył oczy i powiedział:
– Shiva nie daje deszczu. Shiva daje pragnienie, by go szukać.
Kobieta w sombrero spojrzała w niebo i się uśmiechnęła.
A ja zapisałem w notesie:
„Czasem jedna kropla wystarczy, jeśli wierzysz, że reszta już idzie.”
— Arun
---
We reached a forgotten village with dry wells and quiet eyes.
The locals said water left long ago. Rajesh smiled: “Even echoes are gifts.”
At night he raised his hands to call for rain.
Only one drop fell — small, silent, perfect.
Deepak shouted, “Shiva has Wi-Fi here too!”
And Rajesh whispered:
“Shiva doesn’t give rain. He gives the thirst to look for it.”

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz