czwartek, 25 grudnia 2025

🌵 Dzień 27 – Kojot, który był tylko drogą

Wczesnym rankiem Rajesh stwierdził, że powinniśmy ruszyć dalej.

Deepak przeciągnął się, ziewnął teatralnie i zapytał:

– Przyśniła ci się mapa?

Rajesh wskazał ręką pustynię.

– Nie potrzebujemy mapy. Mamy kojota.

– Jakiego znowu kojota? – wtrąciłem.

– Tego, który patrzy – powiedział spokojnie.

Rzeczywiście, w oddali stało jakieś zwierzę. Nieruchome jak znak. Patrzyło na nas, ale nie ruszało się ani o milimetr. Gdy zbliżyliśmy się z Deepakiem, poczuliśmy tę dziwną pewność, że to naprawdę kojot… ale kilka kroków później wszystko pękło jak miraż.

Zniknął.

A przed nami stał tylko wyschnięty krzak z kilkoma kolczastymi owocami, zwisającymi jak małe ciernie w stronę ziemi.

– Jak to możliwe? – Deepak zmarszczył brwi. – Widzieliśmy go wszyscy.

Rajesh zerknął na nas tak, jakby tłumaczył dziecku kosmos:

– „To, co prowadzi, nie musi być prawdziwe. W shivaizmie mówi się, że forma jest tylko gościem. Istotą jest ruch.”
Po chwili dodał:
– Kojot był tym ruchem. Pokazał nam, gdzie mamy stać.

Nie mieliśmy kontrargumentów.
Pustynia rzadko daje wyjaśnienia, częściej tylko obrazy.

Rajesh podszedł do krzaka, dotknął owoców i skinął głową.

– Każdy z nas powinien wziąć po jednym. I podziękować roślinie, że nas znalazła.

Wziąłem swój. Kolce były ostre, jakby roślina testowała nasz zamiar.

A ja zapisałem:

„Nie wiem, czy to my znaleźliśmy roślinę, czy ona nas.
Ale od tej chwili jej duch szedł za nami.
I każdy z nas to czuł.”

— Arun



We thought we followed a coyote.

Instead, we followed a movement.

Where it vanished, the plant was waiting.

Since then, its quiet spirit walks with us.




🌵 Dzień 27 – Kojot, który był tylko drogą

Wczesnym rankiem Rajesh stwierdził, że powinniśmy ruszyć dalej. Deepak przeciągnął się, ziewnął teatralnie i zapytał: – Przyśniła ci się m...